Deklaracja dostępności
Jak powstała moja miejscowość
Mieszkam w małej wiosce Bogucin, położonej na skraju Puszczy Kozienickiej. Nieraz zastanawiałam się, jakie były początki mojej miejscowości, jak powstała, kto był jej założycielem. Gdy pewnego razu spacerowałam po lesie, usłyszałam, że drzewa dziwnie szumią dziwnie, inaczej niż zwykle. Gdy wsłuchałam się w ich szum, zrozumiałam, że stare dęby opowiadają mi jakąś historię. Posłuchajcie jej i wy. „Było to setki lat temu, gdy w miejscu dzisiejszego Bogucina rosła dzika i ogromna puszcza. Wśród ciemnego lasu unosiły się opary znad ogromnych bagien. Na skraju puszczy rozciągały się pola. Mieszkańcy jej zajmowali się bartnictwem, myślistwem, rybołówstwem i uprawą roli. Tereny te należała do wielkiego bogacza, który nazywał się Bogucki. Pewnego dnia Bogucki wraz ze swoją świtą wybrał się na przejażdżkę konną. Towarzyszyła mu także jego córka, złotowłosa piękność. To za jej namową dziedzic Bogucki udał się w puszczańskie knieje. Kochał ja bardzo i spełniał wszystkie jej prośby i zachcianki. Wędrowali przez cały dzień i gdy słońce miało się już ku zachodowi, postanowili odpocząć. Piękne miejsce znaleźli na rozstaju dróg, gdzie biło źródło czystej wody. Od bagien nadciągała gęsta mgła i krajobraz wyglądał jak misa napełniona mlekiem. Strudzeni podróżnicy spoczywali, gdy nagle błogą przedwieczornej ciszę przerwało dziwne dudnienie. To ogromny tur wybiegł z puszczy i pędził w kierunku zdumionych i przerażonych wędrowców. Na jego skrwawionym karku tkwiły ogromne strzały i złamane drzewce oszczepu. Raniony i wściekły zwierz ujrzawszy ludzi gotowy był jeszcze do walki. Najbliżej rozjuszonego tura znajdowała się wystraszona panna Bogucka. To ona właśnie była w tym dramatycznym momencie najbardziej narażona na niebezpieczeństwo. Bladość pokryła piękne oblicze dziewczyny. Rozwścieczony zwierz szybkim pędem zbliżał się do panienki. Był już tuż, tuż...gdy nagle dały się słyszeć okrzyki i ujadanie psów. To gromada wojów uzbrojonych w topory, włócznie i łuki wypadła z lasu. Widząc co się dzieje, jeden z nich błyskawicznie zadał zwierzęciu cios. Władca puszczy, zraniony śmiertelnie, ryknął głośno i bezwładnie padł na ziemię. Wszyscy patrzyli przez chwilę na olbrzymie cielsko tura. Ale po chwili strach i zdumienie ustąpiły miejsca radości z ocalenia dziewczyny. Ojciec chwycił córkę w ramiona i przytulił mocno. Dopiero teraz w pełni dotarło do niego, że w ciągu kilku sekund mógł stracić swój największy skarb. Po chwili we dwoje doskoczyli do wojów i zaczęli im gorąco dziękować za ocalenie. Na miejscu walki, które akurat znajdowało się na rozstaju dróg, wojowie rozpalili ognisko. Wszyscy szczęśliwi, że uniknęli nieszczęścia zasiedli do wspólnej uczty. Po chwili zaczął się unosić zapach pieczonego mięsiwa i pitnego miodu. Na pamiątkę tego niezwykłego zdarzenia, dziedzic kazał w tym miejscu wybudować karczmę, w której mogli się zatrzymać i posilić znużeni wojowie i wędrowcy. Zaś woj, który zabił tura, dostał za żonę córkę dziedzica. W odległości kilku wiorst, na zachód od owej karczmy, panna Bogucka założyła wieś, którą od jej nazwiska nazwano Bogucinem. Dzielni wojowie już dalej nie wędrowali, ale osiedlili się w nowopowstałej osadzie i pożenili z okolicznym pannami. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie.” Drzewa przestały szumieć, zakończyły swoją legendę. Wokół mnie była cisza, a ja w zadumie wracałam do domu. Szłam prastarą puszczą, po której wędrowali niegdyś dzielni wojowie, dziedzic Bogucki i jego piękna córka. Nie wiem, czy legenda opowiedziana mi przez dęby jest prawdziwa, ale wiem jedno-gdziekolwiek poprowadzą mnie drogi życia, zawsze będę pamiętać o mojej rodzinnej miejscowości, zawsze będę mieć poczucie wspólnoty z tym miejsce. Nigdy nie będę liściem gnanym przez wiatr po świecie, bo mam swoje korzenie... Emilia Morawska - PSP Bogucin - III nagroda - proza