Deklaracja dostępności
Weronika Białas - kategoria proza - wyróżnienie
Krwawa spowiedź Felicja szła ciemnym korytarzem. Pracowała tu już miesiąc, ale nadal nie mogła przyzwyczaić się do tych sterylnych, przerażająco białych ścian. Nie potrafiła sobie przypomnieć, ile razy namawiała dyrektora na wprowadzenie odrobiny koloru do pustych sal, on jednak ignorował jej słowa. Wszyscy pracownicy szpitala uważali ją za małolatę, która cierpi na przerost ambicji. Może mieli rację, ale cóż złego jest w tym, że zamiast faszerować pacjentów psychotropami, chciała wlać w ich życie odrobinę radości? Praca psychiatry była jej pasją. Była marzeniem, które rosło w niej, odkąd przeczytała pewną książkę. Nie pamiętała już, jaki miała tytuł i kto ją napisał, ale pozostawiła w niej ślad. Było to pragnienie, którego na początku nie potrafiła skonkretyzować. Teraz czekało ją nowe zadanie. Dostała swoją pierwszą pacjentkę. Idąc i rozmyślając omijała kolejne drzwi, aż dotarła do właściwych. Otworzyła je powoli i weszła do środka. Tak jak większość sal, ta też była dosyć mała. Na samym środku stało łóżko wyposażone w cienki materac, poduszkę, zbyt małe prześcieradło i koc w zszarzałej poszwie. Obok łóżka stała szafka, a na niej zniszczona lampka. Całą salę oświetlało małe, okratowane okno, zaś wystroju dopełniało stare, skrzypiące krzesło. Nagle zorientowała się, że ktoś na nią patrzy. W kącie sali siedziała śliczna dziewczyna. Wyglądała na szesnaście lat. Miała długie, lśniące włosy koloru smoły. Jej oczy wyglądały jak wiosenne niebo, ale były zimne i pozbawione wyrazu. - Czego tu szukasz?- dziewczyna zapytała z wyrzutem. - Nazywam się Felicja i chciałabym z tobą porozmawiać.- odpowiedziała lekarka. Nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi ponownie spróbowała nawiązać kontakt z pacjentką- Dobrze. Może powiesz mi, jak mam się do ciebie zwracać? - Tracisz swój cenny czas. Byłam już u wielu specjalistów bardziej doświadczonych niż ty. Żaden z nich mi nie pomógł, więc dlaczego tobie miałoby się to udać?- powiedziała- Zresztą jeżeli nalegasz, zgadzam się na tę rozmowę. Możesz mówić na mnie Marysia. Tak przy okazji, wiesz, dlaczego tu trafiłam? - Czytałam twoje akta, ale może mogłabyś powiedzieć mi na ten temat coś więcej?- odparła Felicja. Cieszyła się, że udało jej się uzyskać jakąkolwiek odpowiedź od dziewczyny. Nie spodziewała się jednak, że kiedykolwiek usłyszy coś tak wstrząsającego z ust tak młodej osoby. - Zdarzyło się to rok temu. Miałam wtedy piętnaście lat. Poszłam ze znajomymi na imprezę do jakiegoś chłopaka z liceum. Nie znałam go, ale nie przejmowałam się tym. Myślałam, że będzie tak samo jak na każdej domówce.- wypowiedziawszy te słowa wstała i zaczęła chodzić po sali. Wyglądała tak, jakby czegoś się przestraszyła, albo coś złego nie dawało jej spokoju.- W mieszkaniu Filipa, bo tak miał na imię gospodarz imprezy, było dużo alkoholu. Nie zdziwiło mnie też to, że gdzieniegdzie ludzie popalali trawkę. Pomyślałam sobie, że każdy chce się dobrze bawić. Sama nie miałam ochoty odstawać od reszty, więc wypiłam kilka piw. Poszłam za namową koleżanki i sięgnęłam po skręta. Z tego wieczoru pamiętam tylko tyle, że tańczyłam jeszcze przez chwilę i zakręciłam się koło jakiegoś chłopaka. Poza tym nie pamiętam nic. Słuchając tego mogłabyś pomyśleć, że takie historie zdarzają się bardzo często, ale to jeszcze nie wszystko. Gdy obudziłam się rano następnego dnia, zobaczyłam na swoich rękach zaschniętą krew i rozdarcia na koszulce. Nie było tego zbyt dużo, ale bardzo się przestraszyłam. Zdałam sobie sprawę z tego, że jestem jeszcze w domu Filipa, więc wstałam i poszłam do łazienki. Chciałam zmyć z siebie ślady imprezy.- przerwała swoją opowieść, żeby się uspokoić. Dopiero w tym momencie Felicja zauważyła na jej twarzy ślady łez i podpuchnięte oczy. - Czy ktoś cię w jakiś sposób skrzywdził? Zgwałcili cię?- spytała. - Na początku myślałam, że tak. Ktokolwiek chciałby to zrobić, nie napotkałby żadnych przeszkód. Wokół odurzony tłum, nieprzytomna dziewczyna. Kto nie wykorzystałby takiej okazji? Nie wiedziałam czy mam płakać, czy się śmiać. Wróciłam do domu. Rodzicom powiedziałam, że nocowałam u koleżanki. Nic nie mówili. Widzieli, że jestem wyczerpana, a poza tym mieli swoje zajęcia. Marysia oparła się o ścianę. Po jej policzkach popłynęły łzy. Myślała, że już się z tym pogodziła, że jest silna. Myliła się. Ignorancja rodziców pozostawiła w jej duszy rany, które nie ulegały przedawnieniu. Kiedy była już spokojna dokończyła swoją opowieść. - Kiedy spałam, do domu przyszła policja. Byłam sama i wkurzyłam się, że ktoś mnie budzi. Otworzyłam drzwi i pomyślałam, że doszło do jakiejś pomyłki. Pewnie facet na dole znowu rozrabiał i chcieli zapytać, czy coś widziałam, albo słyszałam. Nie przypuszczałam, że mogłabym zrobić coś tak okropnego. - Co takiego zrobiłaś, skoro byłaś nieprzytomna?- zapytała zaskoczona stażystka. - Okazało się, że wcale nie straciłam przytomności. Byłam po prostu tak odurzona, że niczego nie pamiętam.- powiedziała- Oskarżyli mnie o zabójstwo jakiejś siedemnastolatki. W chwili, kiedy jeden z policjantów recytował mi moje prawa i treść oskarżenia, zemdlałam. Nie wiem, czy był to strach, czy zwykły szok. Nawet teraz, kiedy o tym myślę, nie wiem, co tak właściwie czułam. Ocknęłam się dopiero w drodze na komisariat, z kajdankami na rękach. Dopiero wtedy zaczęłam się martwić. Próbowałam zachować spokój. Wmawiałam sobie, że mój bogaty tatuś mnie z tego wyciągnie, że wszystko dobrze się skończy. Niestety, myliłam się. Ani on, ani matka nie mieli nawet zamiaru odwiedzić mnie w areszcie. Ojciec wynajął tylko jakiegoś marnego adwokata. Właśnie przez niego jestem tutaj. Jako linię obrony obrał sobie moją niepoczytalność. Dzięki temu nie trafiłam do więzienia, ale za to muszę tkwić w tym chorym miejscu z tymi wszystkimi wariatami.- skończyła mówić, a na jej twarzy pojawił się ironiczny, zimny uśmiech, który przypominał bardziej dziwny grymas, niż uśmiech. Felicja spojrzała pacjentce w oczy. Wcześniejszą pustkę zastąpił smutek, który z każdą minutą zwiększał się, aż zmienił się w rozpacz. Poczuła, jak robi jej się żal dziewczyny. Nagle zapragnęła podejść do niej, przytulić i zdjąć z jej barków całe cierpienie. - Zapomniałam dodać jeszcze jedną, bardzo ważną rzecz- powiedziała- Ta dziewczyna, którą zabiłam, miała na imię Marysia i stąd mój pseudonim… Ja naprawdę nie chciałam tego zrobić, miałam tylko piętnaście lat. Byłam prymuską, miałam zawsze wzorowe zachowanie. Wszyscy znajomi mnie lubili i nikt, łącznie ze mną, nie spodziewał się, że stanie się coś takiego.- w tym momencie jej twarz przybrała czerwony kolor, zaczęła się dusić, a z oczu płynęły jej łzy. - Co się dzieje!?- spytała przerażona stażystka- Wszystko w porządku? Spróbuj oddychać powoli i głęboko, to zawsze pomaga.- po tych słowach podeszła do szesnastolatki i objęła ramieniem, próbując ją uspokoić. Kiedy ją przytuliła, Marysia wyczuła, że Felicja ma w kieszeni coś ostrego. Sięgnęła ręką i wyciągnęła metalowe narzędzie, którego powierzchnia przypominała papier ścierny. Był to pilnik do paznokci, który kobieta zapomniała wyjąć przed wizytą. Szesnastolatka z satysfakcją pomyślała o bólu, który zada tej głupiej dziewczynie. - Śmieszna jesteś- powiedziała- zresztą naiwna też. Myślisz, że mnie wyleczysz, że zbawisz świat!? Przecież widziałam, jak się mnie wystraszyłaś, kiedy weszłaś do sali. Jesteś słaba.- mówiła po każdym ciosie. Nagle Felicja martwa osunęła się na podłogę. Z kącików jej ust płynęły strużki krwi, a na białym kitlu widniała wielka, czerwona plama. Marysia upuściła pilniczek. Zdała sobie sprawę z tego, że zabiła kobietę, która chciała jej pomóc. Znowu pozbawiła życia niewinną osobę. - Co się ze mną dzieje?!- zapytała samą siebie- Jestem potworem. Przecież ona chciała ze mną tylko porozmawiać. Poczuła nagłą pustkę. Nie mogła już na nikogo liczyć. Była całkiem sama. Przyjaciele znaleźli innych znajomych, wyparli się jej rodzice, a teraz jeszcze pozbawiła życia jedyną osobę, której na niej zależało. Pomimo całego smutku i bólu, które w niej tkwiły, nie potrafiła płakać. Wróciła do swojego kąta i pogrążona w transie czekała, aż ktoś znajdzie zakrwawione ciało.