Deklaracja dostępności
Paulina Jeżak - kategoria młodzież - proza - II miejsce
Kamienica Ma tylko milion okien, w tym kilka potłuczonych i tysiące drzwi, niektóre bez klamek lub z wyłamanymi futrynami, elewacje przystrojoną graffiti. Szara, niepozorna kamienica.… Moja przeszłość, teraźniejszość, a także przyszłość. Jest strefą uczuć, ale i miejscami, w których przebywam na co dzień i od święta, niezliczoną ilością wspomnień, ludzi, sytuacji. Mogłoby się wydawać, że do takiego budynku bardzo łatwo się dostać. Nic bardziej mylnego. Chroni go ogrodzenie z ciętych ripost i można powiedzieć, że z nieuprzejmości. Przy furtce wiszą tabliczki np.: „Jeżeli nie chcesz sprzątać, radzę skorzystać z wycieraczki”, „Masz słaby rozrusznik? Nie narażaj się na zawał!” i „ Mile widziane upominki-typu czekolada” lub „Czas monsunu”. Na niektórych te wymyśle ostrzeżenia w ogóle nie działają. Jeżeli już ktoś zdecyduje się wejść oraz uda mu się pokonać, zachwaszczony od niepotrzebnych przemyśleń trawnik i wejdzie do środka, zobaczy szklany korytarz, czyli przedsionek. Tu trafiają goście, odważniejsi szukają następnych drzwi. Są prawie niezauważalne, klamki w ogóle nie widać, aby je otworzyć, należy ją znaleźć, co czasem trwa naprawdę długo. Wrota te prowadzą do niepewności. To dość duże pomieszczenie. Przypomina hol wielkiego hotelu, o nie określonym kształcie i kolorze ścian, podłoga jakby płynęła...Nie czuję się na niej zbyt stabilnie. Słychać tu dzwonek recepcjonisty i szepty gości, turkot kółek walizek. Z tego pokoju możemy przejść do każdego innego, ale po kolei. Najbardziej rzucającymi się w oczy są rozsuwane, przeszklone drzwi. Gdy się otwierają, czuć cynamon. Ściany pokrywa soczysta zieleń, podłogę zaś miły w dotyku seledynowy dywan. Wszędzie są rośliny, powietrze przecinają odgłosy piskląt, w końcu kurczątka to nadzieja na nowe życie, dzień. Przez okno widać wschodzące słońce, które nigdy nie zmienia swojej pozycji na niebie. Chodźmy dalej. Ten malutki, szary i gładki, jak lód portal ,kryje mój smutek. Na podłodze sterta poduszek i miśków, nawet ściany, wydawać by się mogło, że proszą, by je przytulić, może im uda się mnie pocieszyć. Tu w odróżnieniu od nadziei panuje wieczny półmrok, to zapewne przez chmury, które możesz zobaczyć przez mokre okno. Nigdy nie wiem, czy jest ono wilgotne od łez ,czy od deszczu, który dudni w parapet, zakłócając ciszę. Jednak tuż za rogiem znajduję się radość. Przez ogromne okno wpadają tu promienie słoneczne, które łaskoczą żółte ściany i mięciutki, błękitny dywan, na którym stoi stół z półmiskami owoców, żelków, jest nawet bukiet z lizaków. Na półkach stoją najszczęśliwsze chwile uwiecznione na zdjęciach. Chodź, teraz pokaże Ci tęsknotę. Chronią ją potężne, mosiężne drzwi, gdyż jest bardzo silna i naprawdę niewielu tu trafia. Wnętrze przypomina przedział pociągu. Wygodne siedzenia, stoliczek, a nad nimi półki na bagaże, w których zamiast ubrań znajdę wspomnienia. Oczywiście nie wszystkie są dobre, ale tych złych nie musze przecież otwierać. W walizkach nie kryją się jedynie zdjęcia, pamiętniki czy listy, ale i zapachy, drobiazgi takie jak bransoletki czy kolczyki, kapsle od napojów. Oglądam je godzinami, dniami a może miesiącami. Nie wiem, bo tu, czas potrafi się zatrzymać. Słychać turkot kół, a za oknem widać ciągle zmieniający się krajobraz. Jest to jedno z moich ulubionych pomieszczeń. Zapraszam do następnego pokoju, którym jest złość. Każdy może ją wywołać, więc kolor ścian to mieszanina wszystkich barw. Przeważa jednak czarna. Panuje tu chaos. Uwaga na stopy, bo „niechcący” potłukłam wazon. Gitara elektryczna popisuje się swoimi umiejętnościami. Oho… Zagrzmiało. Spójrz przez okno. Zaraz będzie burza? Wyjdźmy stąd. Od złości do nienawiści, którą strzegą pomarańczowe, à la antywłamaniowe drzwi, prowadzi ponury korytarz. To bardzo małe pomieszczenie, ponieważ niewielu tu zagląda. Krótko mówiąc- nic szczególnego. Tuż za rogiem jest granatowy, dobrze zamknięty portal, z kołatką w kształcie lwa, ale nie opowiem Ci o nim, bo tak strasznie jest się bać, nieprawdaż? Czy widzisz te plastikowe, pofalowane drzwi w kolorze śliwki? To spokój. Jest tu olbrzymie łóżko, z materacem wypełnionym wodą i białą pościelą. W powietrzu unosi się zapach świeżo pieczonych rogalików i porannej kawy. Na ścianach wiszą obrazy w złotych ramach, na których goszczą moi przodkowie. Ze stoickim spokojem uśmiechają się do mnie i zapewniają, że wszystko dobrze się potoczy. W końcu, jeżeli oni dali sobie radę, to ja też. O! Następne drzwi są gorące i czerwone, tak jak moje policzki, gdy się zawstydzę. W środku jest labirynt, stare szafy z pomazanymi drzwiami lub z powyłamywanymi nogami, sterta nieużywanych od lat ubrań, które mogą posłużyć mi jako przebranie, by nikt mnie nie rozpoznał i miliony innych przedmiotów, za którymi mogę się schować. Okropnie tu parno, więc przejdźmy dalej. Od tego pokoju ,który chcę Ci pokazać, bije biel i pachnie konwaliami. To niewinność. Chroniona jest jasnymi delikatnymi drzwiami z srebrnym zamkiem i wizjerem. Wszystko jest białe, ściany, podłoga, firanki, krzesła i stół, kanapa. Promienie słońca i świeże powietrze przechodzą przez olbrzymie okno. Nic nie zakłóca ciszy gęstej jak śmietana. Zapraszam do ostatniego pokoju. Złotym kluczem otworze puszyste kremowe drzwi. Zapukaj. „Allez venez! Milord. Vous asseoir à ma table!” 1. To Edith zaprasza, byś zajrzał do sympatii i usiadł przy małym stoliczku, na którym stoi szklany wazonik z gałązkami bzu. Poczęstuj się, napełnij filiżankę dźwiękami wydobywającymi się ze starego jak świat gramofonu. To jest jedno z największych pomieszczeń z jeszcze nieodkrytymi zakamarkami. Już poznane mają wrzosowe ściany przystrojone portretami moich rodziców, rodzeństwa i wszystkich tych, których darzę uczuciem. Przez otwarte drzwi balkonowe, które ubrane są w różowe, haftowane zasłony i bielutkie, delikatne firanki wpada ciepły wiatr muskający Ci twarz i przynoszący woń bzu. Jest tu także biały hamak zawieszony pomiędzy dwiema gałązkami wspomnień. Twoje stopy pieści miły jak jedwab, złoty od płomieni pojawiających się na niebie, piasek. Gdy otworzysz szafę, zobaczysz drzwi do radości, niepewności, strachu, tęsknoty, czy nadziei. Zbliżasz się do wyjścia. Znów jesteś w przedsionku. Tu zaczyna się przyszłość. Może pozwolę Ci wejść dalej? Jednak tym razem podążysz sam… . Mam garść kluczy i 17 lat. Z wiekiem coraz trudniej będzie mi zajmować się moją kamienicą, którą mogę jeszcze rozbudować lub zmniejszyć, bo niektóre pokoje zapewne znikną. Nie chcę nawet myśleć, ile wydam na psychologa. Dlatego tak niewielu ma tu wstęp. 1. Proszę wejść Milordzie i usiąść przy moim stoliku. – fragment piosenki Edith Piaf – „Milord”.