Deklaracja dostępności
Michał Kucharczyk - kategoria dorośli - proza - wyróżnienie
Kaczątko – Czemu tak śmiesznie chodzisz? – Tajemniczy głos wyrwał Kaczątko z zamyślenia. – Kto to powiedział? – zapytał. Z trzcin porastających staw wyłoniła się zaciekawiona łabędzica. Z uwagą przyglądała się spacerującemu przy brzegu stworzeniu. Była najpiękniejszym ptakiem jakie Kaczątko kiedykolwiek widział. Smukła, biała szyja, majestatyczne skrzydła, idealna sylwetka. Widok zapierał dech w piersiach. Poczuł jednocześnie zachwyt graniczący z uwielbieniem i nienawiść wynikającą z bezgranicznej zazdrości. Jak mogła zostać obdarzona taką urodą, gdy on pozostawał takim potworem? Jakie to niesprawiedliwe. – Czemu tak śmiesznie chodzisz? – powtórzyła pytanie. – Wiem, nadal tego nie opanowałem – przyznał ze wstydem – Włożyłem dużo pracy, żeby człapać tak jak teraz, więc mogłabyś się nie naśmiewać. – Robisz to specjalnie? – zdziwiła się łabędzica. – Bez sensu. Stawiasz nogi jak kaczor. O co jej chodzi? – pomyślał. Właśnie taki efekt chciał osiągnąć. – Przecież jestem kaczorem. Może nie najładniejszym, ale jednak. Nie musisz się nabijać. Wiem, że nie jestem piękny – powiedział urażony. – Nie, nie jesteś – zachichotała. Kaczątko myślał, że powinien już przywyknąć do szyderstw i złośliwości, ale gdy mówiła to ona, bolało jeszcze mocniej. Ile by dał, żeby wywrzeć na niej takie wrażenie jakie ona wywarła na nim. –Wiem to. Odwal się – wycedził. – Nie jesteś Kaczorem, głąbie – powiedziała rozgniewana. – Jesteś łabędziem. W dodatku można by uznać cię za przystojnego, ale jak dla mnie dupkowatość ujmuje ci uroku. - Okręciła się na wodzie demonstrując urazę. Kaczątko patrzył jak oddala się powoli. Próbował zrozumieć co miała na myśli. – Przepraszam – krzyknął za nią i znienawidził się za to. Jeśli ktoś powinien przepraszać, to tylko ona. – O czym ty mówisz? – zapytał. – Przejrzyj się w tafli jeziora, baranie. Kaczątko podszedł nad sam brzeg i spojrzał w lustro wody. – Och – wyszeptał do siebie. – Och, cholera! – powiedział głośniej. Wskoczył do wody i podpłynął za łabędzicą. – Zaczekaj proszę – powiedział. – Naprawdę cię przepraszam. Nie zostawiaj mnie teraz. Przez chwilę mierzyła go wzrokiem. W końcu, jakby wbrew sobie, przyznała: – Założę się, że masz do opowiedzenia niesamowitą historię. *** Opowiedział jej jak wychował się na kaczej fermie znienawidzony przez wszystkich. Powtórzył przekleństwa i wyzwiska. Opisał upokarzające tortury, na które skazywali go rówieśnicy. Mówił o samotności. Powiedział o ucieczce. O dzikich kaczkach, które zawsze trzymały się razem i o gęsiach, które obiecywały, że w ich stadzie znajdzie się dość niewybredna by go pokochać. I o myśliwskich kulach, które rozerwały je na strzępy. Opowiedział o kocie i kwoce, dość mądrych, by wiedzieć wszystko, a nie rozumieć niczego. Mówił o przelatujących nad głową łabędziach. Mówił o zazdrości. A ona słuchała. *** Wszystko miało się zmienić. Kaczątko zastanawiał się czemu tak się nie stało. Łabędzica wytłumaczyła mu, że nie jest kaczorem. Zaprowadziła go do stada i tam okazało się, że łabędziem też nie jest. Nie skończyły się kpiny ani docinki. Widać bycie łabędziem to coś więcej niż smukła szyja i wspaniałe skrzydła. Trzeba mieć jeszcze wrodzony wdzięk. Dzieciństwo wśród kaczek i młodość z włóczęgami, ten wdzięk tłumią nieodwracalnie. Taki wstyd. A wszystko to na jej oczach. Próbowała go bronić, ale w końcu została zakrzyczana. „Kaczor z bajora wyjdzie, ale bajoro z kaczora nigdy”- mówili. Kaczątko uciekł zawstydzony. Nie namyślał się długo dokąd polecieć. W końcu to nie o akceptacji łabędzi marzył przez całe życie. Teraz, gdy kaczki zobaczą jak wygląda, jaki jest przystojny, umrą ze wstydu. Będą zabiegać o jego przyjaźń. Wkrótce doleciał na miejsce. Zataczał niecierpliwie kręgi nad kaczym stawem i zastanawiał się jakimi słowami będą go przepraszać. Czy powinien wielkodusznie wybaczyć? A może lepiej demonstrować urazę? Postanowił, że pozwoli im żebrać o swoją uwagę i wylądował pomiędzy zaniepokojonymi kaczkami. Uniósł ciało nad wodę i rozprostował olbrzymie skrzydła. Wyglądał pięknie. Jego chwila triumfu skończyła się, gdy ktoś rozpoznał w nim Kaczątko. – Czego tu szukasz, lalusiu? – usłyszał. – Ja.. ale… – wystękał. Nie był na to przygotowany. – Patrzcie go, jak się wypindrzył – zakpił inny kaczor. – Straszliwie zniewieściałeś. Salwa śmiechu zabolała jak cios w twarz. –Spadaj stąd do swoich, gogusiu. Zawstydzony Kaczątko wzbił się w powietrze. Leciał przed siebie, aż stracił siły. Opadł ciężko na wodę. To koniec – pomyślał. Nikt, nigdy go nie zaakceptuje. Nie jest kaczką, ani łabędziem. Nie ma stada, rodziny, ani przyjaciół. Zastanawiał się czy istnieje zwierzę, które żywi się łabędziami… albo raczej hybrydami, które tylko wyglądają jak łabędzie. Może ono ucieszy się na jego widok. Spokojny głos przywołał go do rzeczywistości: – Strasznie ciężko cię znaleźć. – To była ona. Ta sama piękność, która wytłumaczyła mu, że nie jest kaczką. – Nie myślałem, że cie jeszcze zobaczę – powiedział Kaczątko. – Nie powinnaś nabijać się ze mnie razem z pozostałymi łabędziami? – Przepraszam cie za nich. Czasami potrafią zachowywać się jak osły. Jestem pewna, że jeśli dasz im jeszcze jedną szansę… – Nie! – Kaczątko wszedł jej w słowo. – Nigdy. – Czyli wracasz do swoich? – Nie mam swoich. Łabędzica milczała, a Kaczątko unikał jej spojrzenia. W końcu nie wytrzymał: – Wszyscy odwrócili się ode mnie. Łabędzica wyglądała na zaskoczoną. – A jesteś pewien, że zależy ci na wszystkich? – zapytała spokojnie. Kaczątko zastanowił się nad odpowiedzią. Jeszcze wczoraj z wdzięcznością przyjąłby przyjaźń każdego, kto nie okazałby mu otwartej wrogości. Teraz, w towarzystwie tej łabędzicy, nie potrafił przypomnieć sobie dlaczego. „Przyjaźń, to coś, na co trzeba zasłużyć, prawda”? – pomyślał. – Chyba nie na wszystkich. – A na kim? – zapytała – Na… – zawahał się – …kimś. – Wtedy dopiero zrozumiał, że „ktoś” to znacznie więcej niż „ktokolwiek”. Łabędzica obróciła się na wodzie i popłynęła w głąb jeziora. Po chwili wygięła w tył szyję, by spojrzeć na Kaczątko i powiedziała: – To płyniesz czy nie? Jesteś aż uroczy, ale nie aż tak żeby na ciebie czekać…