Wiersz
przypalam dzień od słońca
zaciągam się mrozem
tętno przyspiesza
moja spocona wyobraźnia
wydusza wiersz
jak pastę do zębów
wiersz staje się „chwilówką”
na podratowanie humoru
pożyczką z innego świata
na śniegu kartki
taki mały krokus nadziei
Boże Narodzenie
W Boże Narodzenie zamarzaliśmy
w zaspach życzeń
bardzo krwawił
rozdrapany Bóg
nie było miejsca
na wiersze
wydzielinę wyobraźni
niepowtarzalną jak linie papilarne
i śnieżynki
siódmy z cudów wody
w stercie wysyłanych CV
utraciliśmy godność
naszą tożsamość pocięła
biurowa niszczarka
zamiast pracy
serwowano nam
katalogi wysp
gdzie dzieci uśmiechają się komercyjnie
wmawiano szczęście
na kredyt odnawialny
Tren
Anulka żyła jak motylek
jeden, jedyny dzień
lekka, biała, taki bielinek
przez kilkadziesiąt najbliższych lat
matka przewijała kwiatami mogiłkę
zniczami karmiła światłość wiekuistą
kołysała modlitwę
dopóki łez jej nie wysuszyła
i pamięć nie zgasiła
choroba Alzheimera