...
Na ścianach żadnego krzyża a przecież każdej nocy klękałem
rozcierając w złożonych dłoniach pierwszą kroplę twojego potu
w zapach kardamonu wanilii i dalekich wypraw
z których przybiegałaś zraniona odłamaną tarczą zegara
ósmą częścią pizzy parzyłaś palce w pięć węgielków
którymi rysowałaś na moich plecach drogę powrotu
między czwartą a dziesiątą jadłem ci z ręki i piłem ze źródła
rzymskimi jedynkami spinałaś włosy
by nie wchodziły nam do ust pełnych obietnic
i przyrzeczeń że to nasze ostatnie lato
Lipiec a na ścianach szron i coraz słabsza wiara
Wysychająca w krzyże okiennic
już na zawsze pozostaniesz za szybą
autobusu monitora i recepcji schroniska
które zamieni się w hospicjum
i pozwoli umrzeć miłości w humanitarnych warunkach
bez jednego ukłucia igły
bez tabletki na wieczny sen
bez świadków
ZIDENTYFIKUJ MNIE
Nie przejmuj się plastikowym workiem
tak wiele atrap widziałaś na niebezpiecznych zakrętach
w czarnych punktach naszych pożegnań i zwątpień
Mam nadzieję że krematoryjna lodówka
nie doda mi nadmiernej siwizny
i znajdziesz w powiekach ślady swojego ostatniego kichnięcia
gdy postanowiliśmy wywietrzyć pościel
z oddechu dzieci które nigdy nie nadeszły
Popatrz na szyję na sine ślady
czy to jest metoda twojego wiązania rąk na pożegnanie
przed którą broniłem się naszyjnikami
bursztynowymi serduszkami i srebrnymi Matkami Boskimi
Jak widzisz to nie jestem ja
w wannie pełnej wody i krwi z doskonale rozciętych tętnic udowych
znaleźli Edwarda Żentarę
ten z głową owiniętą nylonowym woreczkiem to Kosiński
rozejrzyj się popatrz na świadków zbiegowiska
jestem obok rozpoznasz mnie
po powiekach zamkniętych twoimi palcami
***
Krwawię w listach których nawet nie niesiesz do domu
bo syn nauczył się czytać
a sąsiadka podgląda i donosi Twojemu mężowi
że chowasz za plecami kolorowe znaczki
z ciepłych krajów
wycierasz nimi łzy dębów na codziennej drodze do pracy
nie masz odwagi pochwalić się przyjaciółkom
z jak daleka dostajesz świąteczne kartki
a przecież w roku tak niewiele okazji
gdy dzielimy chleb i spowiadamy się
z niehumanitarnej śmierci karpia
Pracowników poczty coraz częściej dziwi
Twój odświętny strój gdy podchodzisz do skrytki
i zza wachlarza wybierasz dalekie uśmiechy kopert
w kolorze bursztynu o smaku bałtyckiej soli
puste jak muszelka