Deklaracja dostępności
Weronika Tupaj - kategoria młodzież - poezja - wyróżnienie
Kochankowie z Werony W ręce bukiecik róż, spojrzenia na zegarek. ,,Czy już, ach, czy to już? Przyjdzie za minut parę!” Fryzurę wciąż poprawia, myśli o przyszłej żonie; Ale…nikt się nie zjawia na kamiennym balkonie. Może sobie tak czekać. Minęły dobre czasy. Julia kocha człowieka, który ma… więcej kasy. Z Romeem była heca, by zezłościć rodzinę. Wola jednak kobieca zmienia się co godzinę. Po co kochać Romea? Za mało ma majątku! Znajomość więc ucięła, by zacząć od początku. Brak sukien, butów, futra to bardzo duża strata. Pokocha więc od jutra innego kandydata. W Weronie dziś ktoś szlocha, ktoś kpiąco się uśmiecha. On ją naprawdę kochał? Jego problem. Ma pecha. Ballada o smutnym aktorze To jest Wiaczesław z zimnego kołchozu; Na głowie ma zawsze czapkę z owczej skóry. Czoło i policzki czerwone od mrozu, A czarne walonki zdobią liczne dziury. Płuca ma zatrute tytoniowym dymem, Kilka flaszek wódki w przepastnym żołądku. Szczotkowate wąsy zamarzają w zimie; W sercu ani grama zdrowego rozsądku. Bo zamiast w wykopkach przekraczać bariery, Wyrabiać wciąż normę, kierując traktorem, Zamiast na kolejne pracować ordery, Wiaczesław wciąż marzy, by zostać aktorem. Zamiast dyskutować przy każdym obiedzie O brzydkiej pogodzie i pięknych kobietach, Wiaczesław samotnie zjada swoje śledzie, Powtarzając cicho monolog z Hamleta. Gdy wraca do domu po ciężkiej robocie, Dokładnie zaciąga pożółkłe zasłony I zdjąwszy walonki ubrudzone w błocie, W kółko recytuje fragment Antygony. Koledzy wychodzą balować na festyn Albo oblewają czyjeś imieniny; Wiaczesław w mieszkaniu ćwiczy ruchy, gesty, Trenuje przed lustrem jakieś dziwne miny. Wyobraża sobie, jak to jest cudownie, Że jego talenty znane są na świecie, Ale tak naprawdę jedyną widownię Stanowi kot, który śpi na parapecie. W nocy znów powraca aktorska kariera, Jak bańka mydlana rozpływa się rano. Sekret Wiaczesława w duszy go uwiera – Nie chce przecież kończyć żywota pod ścianą… Praktyczne podejście romantyzm wyparło W konsekwencji długiej i bolesnej wojny. Młodzieńcze marzenie jednak nie umarło I tli się jak ogień w sercu niespokojnym. Wyjmuje Wiaczesław kartki więc z szuflady I kupuje wódkę: setę albo ćwierć. Pijąc po szklaneczce, spokojny i blady Czeka z utęsknieniem na zbawienną śmierć. Wycieczka Jeszcze tylko jakaś kiczowata świeczka, Jeszcze kilka ruchów łopatą. Rozpoczyna się wspaniała wycieczka: Wiem, że zasłużyłam sobie na to. Jeszcze tylko Cisza odegrana na klarnecie (taka teraz pogrzebowa moda) I najwyższy czas, żeby polecieć Tam, gdzie czeka cudowna przygoda. Tam, gdzie nie ma już stereotypów, Androida, conversów i vansów. Będę wolna od pazernych, głupich VIPów, Od obłudy, ciemnoty i lansu. Będę wolna od lizusów i szpanerów, Od dyktatur finansowo – religijnych. Od podatków, telenowel, hamburgerów, Wolna od wygórowanych norm unijnych. To będzie piękny świat daleko stąd, Bez następnej bzdurnej reformy, Bez płacenia za gaz i za prąd, Przekraczania zawyżonej normy. Banda głupich, zapatrzonych w siebie snobków, Dla których mieć znaczy więcej niż być, Położy mi kilka sztucznych kwiatków na nagrobku, A ja będę sobie z nich kpić. Harujący ciągle jak w fabryce gdzieś w Korei, W koszulkach z motywem gwiazd i pasków. Bez miłości, bez perspektyw, bez nadziei, Na zawsze w komercyjnym potrzasku. Mój duch będzie krążyć ponad tym jak orzeł, Roześmieję się w twarz wszystkim draniom. Martwa i wolna od nudy i upokorzeń; Wolna jak ptak. Motyl. Jak anioł.