Deklaracja dostępności
Zgubione szczęście
Ta historia zdarzyła się niedawno, w czasach współczesnych, kiedy o narkotyki i alkohol nie było trudno. Julia zdała do jednej z wyższych szkół w swoim mieście. Jako jedyna z klasy zdała do najlepszej szkoły. Jest sanitariuszką w jednym z domów opieki. Mieszka z matka, ojciec wystąpił o rozwód i wyprowadził się z domu. Julia nocuje u niego w weekendy. Matka jest pochłonięta pracą i Julka nie ma się komu zwierzyć ze swoich problemów. Zaczęła więc pisać pamiętnik.
28 sierpnia 1998
Gdyby nie to, że idę do nowej szkoły, wszystko byłoby w porządku. Jakoś się układa. Chociaż brakuje mi ojca, to nie jest tak tragicznie.
3 września 1998
Drugi dzień szkoły, a oni już tyle zadają! Koleżanki są całkiem w porządku. Nauczyciele też. Gdyby nie to, że są bardzo wymagający byłoby OK! Mamy jak zwykle nie ma. Nie widuję jej czasami dwa dni pod rząd. Dzwoni tylko i pyta, czy mi czegoś nie brakuje, żebym podgrzała sobie obiad, odrobiła lekcje i nie czekała na nią, bo wróci późno. Zostałam zaproszona na imprezę do jednej z koleżanek, bo ma urodziny. Wybiorę się, bo nie chce mi się siedzieć w pustym domu. To już za dwa dni, a ja nie mam prezentu!
9 września 1998
Na imprezie było świetnie! Poznałam kilku nowych ludzi. Chyba mnie polubili, bo umówiliśmy się po szkole. Chodzi ze mną do klasy Wiktoria. To bardzo miła dziewczyna. Polubiłyśmy się i mówiłyśmy sobie o wszystkim. Wtedy na spotkaniu nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Fajni ludzie, ale ja do nich nie pasuję!
15 września 1998
Wiktoria ma problemy w domu. Jej ojciec ciągle się awanturuje od kiedy stracił pracę. Jej mama próbowała namówić go, żeby zatrudnił się w jej firmie, ale on musi sam do wszystkiego dojść. Wiktoria ma już dosyć ciągłych kłótni i awantur między rodzicami. Powiedziałam jej, żeby porozmawiała z mamą czy tatą i wytłumaczyła, że ta sytuacja jest nie do zniesienia! W końcu to sprawa jej rodziców, ale ona chyba ma też coś do powiedzenia!
30 września 1998
Moja matka w ogóle się mną nie interesuje! Kiedyś było tak wspaniale dopóki nie musiała iść do pracy. To znaczy pracowała, ale zarabiała mniej. Ojciec pracował i żyło nam sie dobrze, dopóki się nie zbuntował. W ogóle nie wiem dlaczego odszedł od mamy. Teraz mama musi pracować dniami i nocami, żeby nas utrzymać. Lubiłam wspólne wycieczki, podróże w góry, nad morze albo nawet wspólne spacery czy obiad. A teraz? To wszystko się gdzieś pogubiło, rozwiało w nieznane. Mam dosyć takiego życia! Chcę mieć normalną rodzinę, taką jak wcześniej!
3 października 1998
Teraz nawet nauka nie idzie mi jak trzeba. Nie dość, że można powiedzieć, że nie mam rodziców, to jeszcze zawaliłam prosty test z matmy, odpowiedź z ostatniej lekcji fizyki, a z tych przedmiotów byłam najlepsza! Może nie powinnam się przejmować dwiema złymi ocenami, w końcu to nie koniec świata! Wiem to, ale czuję, że coś się ze mną dzieje. Coś, czego nie potrafię opisać!
4 października 1998
Jest tylko jedno miejsce na świecie, gdzie przyjmą mnie z otwartymi ramionami! Byłam w domu opieki. Tam mogę wszystko powiedzieć panu Michałowi, a on wysłucha i doradzi. Pan Michał jest niepełnosprawny. To starszy miły pan, zawsze uśmiechnięty pacjent. Wszyscy podziwiają go za to, że ma tyle siły do walki o życie. Z uśmiechem mówi, że jego dni są policzone. Jest chory na serce i w każdej chwili może umrzeć, ale tę myśl odgania od siebie jak najdalej!
5 października 1998
Mama zatrudniła sprzątaczkę! Tylko tego brakowało, żeby jakaś obca baba krzątała się po naszym domu i szperała w naszych rzeczach! Zdarzył się cud! Mama wzięła sobie urlop! Poznała już Wiktorię i mówi, że jest bardzo miła. Cieszę sie, bo też tak o niej myślę, ale szkoda mi jej, dlatego, że jej sytuacja rodzinna sie nie poprawia, raczej jest jeszcze gorzej niż było! Ale Wiktoria ma silną wolę i sie nie poddaje.
7 października 1998
Sprzątaczka, pani Magda, okazała się sympatyczną panią, która uwielbia opowiadać kawały i czytać książki. Lubi mi pomagać w pracach plastycznych. Opowiedziała mi, że kiedyś kochała malować. To było jej pasją. Nauczyła mnie jak łatwo namalować trudny rysunek. Mówi, że mam talent.
13 października 1998
Czasami myślę, że pani Magda zastępuje mi mamę. Chce nadrobić te wszystkie stracone lata. Ale to tylko złudzenia. W szkole jakoś sobie radzę. Nie jest tak jak wcześniej. Nie uczę się tak dobrze, jak kiedyś. Mama narzeka, że nie mam nic innego do roboty, więc dlaczego sie opuściłam w nauce? Pani Magda mówi, że pierwszy rok jest najtrudniejszy, potem jest z górki. Wie to, bo jej córka była w podobnej sytuacji. Jej córka Martyna wyjechała za granicę, żeby tam studiować. Jej ojciec tam pracuje, a Martyna jest już dorosła. Pani Magda czasami mówi do mnie "córciu", czuję się wtedy naprawdę przez kogoś kochana. Wiem, że mama mnie kocha, ale w ogóle nie daje mi tego do zrozumienia.
25 października 1998
Nocowałam u ojca. Za każdym razem było tak samo nudno. Zmienił się. Ta wredna baba go zmieniła. Tam gdzie w domu mamy jest łazienka, to u taty jest sypialnia. Kiedy wyszłam w nocy do łazienki, trafiłam do sypialni taty. Obudziłam wredną babę i wydarła się na mnie, że jestem źle wychowana. A tata zarzucił, że to wina mamy. I gdybym z nim mieszkała, byłabym lepiej wychowana. No i czyja jest tu wina? Rodziców, bo nie mieszkają razem? Moja, bo jestem niezdarą i pomyliłam pomieszczenia? Czy może rzeczywiście mamy, bo zajęła się pracą, a nie moim wychowaniem? Sama nie wiem.
30 listopada 1998
U Wiktorii w domu jest coraz gorzej. Jej ojciec zaczął pracować dorywczo, ale rzucił to. Mówi, że nie jest godny takiej pracy. Starszy brat Wiktorii wyprowadził się z domu, a jej mama jest bliska załamania. Wiktoria szukała ratunku w prochach. Sięgnęła po narkotyki. Próbowałam jej jakoś pomóc, odciągnąć ją od tego, załatwić jakąś pomoc dorosłych, ale ona nie daje sobie pomóc.
10 grudnia 1998
Powiedziałam Wiktorii, że powiem jej mamie, co robi ze swoim życiem. Zapytałam ją, czy rodzice nie wiedzą, co się z nią dzieje. Powiedziała, że nie zauważyli, bo w ogóle się nią nie interesują. Mówię jej, że na pewno tak nie jest, to ona na to, że prochy to dla niej jedyny ratunek. Powiedziałam jej, że ma mnie, swoją przyjaciółkę, której wszystko może powiedzieć. Postanowiłam ją zabrać do domu opieki, chciałam ją zapisać jako sanitariuszkę. Zapoznałam ją z personelem i przedstawiłam panu Michałowi.
3 stycznia 1999
Święta minęły spokojnie, ale Wiktoria jest w szpitalu. Lekarze mówią, że może nie przeżyć. Pan Michał jest w bardzo złym stanie. Jego życie także jest zagrożone. Ja też uzależniłam się od narkotyków. Mama nie wie. Ojciec też. Może nie było to najlepsze rozwiązanie, ale to wina Wiktorii. Kazała mi spróbować. Mówiła, że będę się po nich czuć jak w niebie. No i stało się. Wiktoria leży w szpitalu. Jest w bardzo ciężkim stanie. Julka spróbowała tylko raz i to wystarczyło, żeby uzależnić się od prochów. Rzeczywiście czuła się po nich jak w niebie, ale to mijało i brała coraz to więcej. Miała sporo pieniędzy. Nie wydawała kieszonkowych. Zawsze była wzorową uczennicą, a teraz?
5 stycznia 1999
Nie chce mi sie uczyć. Oceny w szkole mam coraz gorsze. Boję sie o Wiktorię i pana Michała. Mama już wie, że ćpam.
6 stycznia 1999
Mama zabrała mnie do ośrodka odwykowego. Muszę przestać, ale nie potrafię. Będę mieć terapię i cały miesiąc spędzę właśnie tu. Nie będę mogła odwiedzić ani Wiktorii, ani pana Michała. Bardzo chcę zobaczyć panią Magdę. Nie mogę. Jestem w pokoju z Kasią. Też jest uzależniona od narkotyków, ale i od alkoholu. Ma brata, który jest w więzieniu i mamę zamartwiającą się o nich oboje.
7 stycznia 1999
Tu jest tak strasznie nudno. Nie obchodzą mnie ci wszyscy ludzie, a muszę słuchać historii każdego z nich. Wytrwałam już dwa dni bez prochów. Chcę zwyciężyć, odnieść sukces.
8 stycznia 1999
Wiktorii stan pogorszył się. Jest z nią bardzo źle. Wiem tylko tyle. Mama mi powiedziała. O panu Michale nic nie wie. Nie wiedziała, że byłam sanitariuszką i opiekowałam się czasem starszymi ludźmi. Teraz ja potrzebuję opieki. Wytrwałam tak długo bez prochów. Ale czuję, że jest mi bez nich bardzo źle!
10 stycznia 1999
Pan Michał nie żyje. Miał zawał. Nie jestem w stanie pisać. Jeszcze to do mnie długo nie dotrze.
11 stycznia 1999
Z Wiktorią jest lepiej. Nie na tyle, żeby mogła wyjść ze szpitala, ale żyje i bardzo się z tego cieszę. A ja muszę tu zostać jeszcze kilkanaście dni. Jeśli będzie ze mną w porządku, wyjdę za dwa tygodnie. Nie mogę uwierzyć, że pan Michał nie żyje. I nie będę mogła być na jego pogrzebie. Po co w ogóle ja mam żyć?
13 stycznia 1999
Tu jest okropnie. Nikt mnie nie odwiedza. Nikt ze mną nie rozmawia. Rozmawiają tylko lekarze i specjaliści od uzależnień narkotykowych. Mam już tego serdecznie dosyć. Nie ćpam, bo nie mam co i myślę, że uda mi się przezwyciężyć ten nałóg. Lekarze mówią, że dobrze, że tak myślę. Ale nie pozwalają mi stąd wyjść! Julia nie wie, co ma ze sobą zrobić. Lekarze rozmawiają z nią jak przejść to piekło. Nie ma się do kogo zwrócić, czuje się samotna, opuszczona. Cieszy sie, że przynajmniej jedna bliska jej osoba została na tym świecie.
16 stycznia 1999
Wiktoria jutro wychodzi za szpitala. Nie wierzę, że znowu nie weźmie prochów. Jest silna, ale nie aż tak! Chcę żeby tu była ze mną tu i teraz! Abyśmy razem przeszły to bagno!
21 stycznia 1999
Znowu się naćpała! Wiedziałam, że tak będzie! Jest w szpitalu, a ja nie mogę nic zrobić tylko siedzę tu bezczynnie i patrzę jak ona truje sobie życie!!! Chcę stąd jak najszybciej wyjść! Czuję, że wygrałam! A ona? Coraz częściej rozmawiam z mamą. Mam jej tyle do powiedzenia.! Specjalnie wzięła urlop, żeby być ze mną! Ojciec nie przychodzi i nie zanosi się na tp, żeby przyszedł. Mama tłumaczy go, że ma dużo pracy. Czy praca jest naprawdę ważniejsza ode mnie? Julka czuje się bezradna. Nie ma pojęcia jak może pomóc Wiktorii. Ojciec nie odwiedza Julki. Julka czuje, że nie chce do niej przyjść. Może on tak naprawdę boi się tej rozmowy? Może nie jest gotowy?
25 stycznia 1999
Wczoraj wypuścili mnie do domu! Są pewni, że wróciłam do normalnego życia. Wiktoria zdrowieje, ale jeszcze kilka razy się naćpa i jej organizm nie będzie zdolny do obrony. Jej ojciec założył własną firmę, jej brat wrócił do domu. Dzięki Wiktorii jej rodzice zauważyli, co zaniedbali i teraz skupili się tylko na tym co najważniejsze - rodzinie. A ja zaczęłam nowy odcinek swojego życia. Dostałam pieska. Nazwałam go Shimmy. Tak miał na imię pudelek pana Michała. Rozmawiałam z ojcem. Rozmowa ta nie była taka straszna, jak myślałam. Mama dostała awans i teraz będzie pracować mniej, a zarabiać więcej. Teraz razem z Wiktorią spalimy ten pamiętnik. To co było, ma już nie wracać. Już nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Julka, Shimmy i jej mama są szczęśliwi. Zaczynają nowe życie. Brakuje jej pana Michała, ale ta mała pustka już zawsze zostanie. Może Shimmy wynagrodzi jej pustkę. Tymczasem ojciec Julki zastanawia się, czy nie powinien zmienić czegoś w swoim życiu. A Julka ma nauczkę na całe życie. Dominika Ziemska - PSP Nowa Wieś - II nagroda - proza