Działy Wydarzenia kulturalne Ogólnopolski Konkurs Literacki im. Marii Komornickiej 2011.10.06 - IX Ogólnopolski Konkurs Literacki CZYTAMY I PISZEMY Protokół z rozstrzygnięcia IX Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego CZYTAMY I PISZEMY
Małgorzata Stachowiak-Schreyner - kategoria dorośli - poezja - I nagroda
Julka
- Mamo co to jest wieczność ? – pyta moja córka, na mazurskim pomoście
bosą stopą tańcząc między łuskami słońca odbitymi w wodzie
i nagle przez pamięć, ruszają karawany rodzinnych pogrzebów
szlochają panny młode, wrzeszczą pulchne bety pełne cioć
świeżo chrzczonych prababć i kuzynów i biały włos na wietrze
wplątany w liść fiołka tańczy lekki i żywy, choć kogoś już nie ma.
Moja córka je gruszkę, słodka kropla sierpnia płynie
z różowej wargi na sukienkę w kotki, co biegają w jej świecie,
w którym nie ma czasu i granic, bo tak mały w bezmiarze
fantazji, gdzie od śmierci prawdziwszy jest Święty Mikołaj.
Złoty promyk loka owija o paluszek, jak zawsze, gdy mocno
rozmyśla o czymś ważnym mrużąc kocie oczy.
- Wieczność, to kiedy czekam, aż założysz buty.
Wiersz którego nie napiszesz
To jest sukienka mojej żony, kiedy ją zakłada
w tym miejscu z pędów ramion zakwitają dłonie,
z wierzchu ciemne od słońca a przychylne w środku,
tu po stopach w górę pną się błękitne bluszcze żyłek,
miękkie wydmy ciała, po których płynąć gładko,
jak przez pieśń Schumanna do białej wieży szyi i ust
takich drobnych, odwykłych od uśmiechu, i oczu przymkniętych
wiecznym znużeniem matek, i do bruzd na czole
nie, trzeba wymazać to czoło to jest czoło dla starej kobiety…
to jest jej sukienka – zieleń zmięta z błękitem,
łąka pełna chabrów, na której jej nie było
od tak bardzo dawna
SOR
Tak łatwo jest zapomnieć pierwsze spojrzenie dziecka
co nacieka błękitem aż powieki puchną ciężkie nadmiarem nieba
a ono jest tutaj – w przepoconym grubasie co dostał arytmii
człapiąc na siódme piętro bo winda nie chodzi
i w roztrzaskanej skroni padaczkowca co od czterech godzin
czeka wpatrzony w pamięć zgubioną za ścianą
pod którą zwiedza wszechświat wesoły pijaczek
co gębą poznał strukturę i gęstość chodnika inaczej
niż bezdomny dla którego smrodu tak trudno jest niektórym
wciąż być miłosiernym jak każą przysięgi
więc przyspiesza nerwowo puls białych drewniaków
i w starowince co jak jętka na szpilce wenflonu
drży przypięta do teraz i jest, choć już cicho
w zwiniętych skrzydłach kruchych jak pergamin dłoni
nieuchronnie nabrzmiewa błękit drugiej strony