Deklaracja dostępności
Grażyna Tatarska - kategoria poezja - dorośli - III miejsce
RĘCE 1 Ręce – czarne i popękane Jak ziemia spalona słońcem. Przeżarte proszkiem do prania I gorącym mlekiem. Razem z marchwią skrobane. Ręce – miodne pieszczoty, Te skrzydełka motyli – Ocierały moje łzy durne Fartuchem od kuchni. Gołębią miłością zakrywały Moje oczy, gdy ognista burza Otwierała niebo i z hukiem Trzęsła śliwką za oknem, Az zielone pospadały. Lub rzucały ziemniakami Z pod motyki do kosza, Zwinnie i celnie na polu Za smugą brzozowego lasku. Patrzyłam ile razy spudłują. 2 Niegdyś były jak słoneczniki – Ze śmiechem nagradzały klapsem, Że dwóję napisałam przez u zwykłe. Dziś jak dwie zeschnięte chryzantemy Postrzępione zmarszczkami i żyłami Jak baty – rozlewają herbatę, Gdy szklankę do ust podnoszą. Czyje ręce wydoją krasule jak wróci Z olszowych łęgów z nad rzeki Czarnej… 3 Za moje lato z jabłkami, z kwiatkami. Za zabawy w chowanego na górze Krzemowego piachu. Za chleb na chrzanowych liściach. Skubaliśmy go. Taki prosto z pieca. Za moje miastowe wygody – Całuję z pokora Twoje ręce Mamo. ZAPIS Z PODRÓŻY Na pielgrzymce życia chce odnowić Życiorys przedeptany wokół małych spraw. Odnowić przyjaźń zapomnianą i jak paciorki Różańca rozsypaną po katach. Dziecko podaje mu dłoń i Prowadzi mądrym traktem ku wytrwaniu. I droga na szczyt Góry Krzyża – jest prosta. Pątniczy trud – modlitwą. Pielgrzymi bąbel – Zbawicielem. Dotyka nagrobną płytę św. Antoniego. Ręka przywiera ufnie i silnie. Czy odnajdzie – to co zgubił? Czy zawróci – to co uciekło? Czy zamiast skarg – hosanna? ODDZIAŁ INTENSYWNEJ MODLITWY Siedem dni życia podłączono Do kroplówek i monitora. Siedmiodniowe rączki skuto Igłą na przetrwanie. Siedmiodniowy aniołek stróżuje, Gdy oczy matki opuchnięte bólem Zasypiają snem czuwającym. Aniołek budzi nowy dzień. Siedmiodniowe usta oddychają. Słychać jak serce matki łopocze Jak flaga targana wiatrem. Lecz cud Spełnia się modlitwą i zaklęciem. Siedmiodniowe oko otwiera się i I po raz pierwszy patrzy na matkę. Ona przygniata głowę do kolan, Jakby chciała ukryć wołanie do Boga.