Deklaracja dostępności
Renata Giers - kategoria proza - wyróżnienie
„Tatuś” I stało się. Leżał u jej stóp skręcony jak badyl wyrzucony przez morze. W jego oczach widziała osłupienie ale i strach. Ten strach odbijał się także w jej źrenicach ale w tym momencie nie czuła nic, tak jakby wszystko odeszło od niej, rozpłynęło się jak we mgle. Dochodziły do niej pojękiwania kogoś w drugim pokoju ale nie zdawała sobie sprawy dlaczego słyszy te jęki. Tak jakby dochodziły z innego świata. - Dzwoń po pogotowie – usłyszała rzężenie, słowa wypowiedziane z trudem. To do niej ktoś mówił a nie wiedziała czy to ona mam zrobić czy ktoś inny. Dotknęła rękami czoła i zobaczyła czerwoną plamę na dłoni. Jestem ranna? – pomyślała – ale dlaczego? Spojrzała w dół i znowu to zobaczyła. Leżał tam z wpółprzymkniętymi oczami. To on mówił, cedził słowa przez zęby ale bardzo cicho. - Dzwoń po pogotowie, suko. To do niej mówił, ten pokurcz na podłodze mówił do niej. Kopnęła go w nogę z całej siły aż jęknął. – To za matkę – wycedziła przez zęby. Poszła do drugiego pokoju, gdzie na podłodze leżała matka. Miała zamknięte oczy i tylko cichy jęk dochodził z postaci. Przykryła ją kocem, pogłaskała po włosach. Zaczęła do niej mówić: - Mamo, słyszysz mnie, mamo? Zobaczyła rozciętą wargę i ogromnego siniaka wokół prawego oka. – A to skurwiel, skurwiel!!! – krzyknęła z całej siły aż kobieta podniosła powieki. – Boli – wyszeptała – boli brzuch i powieki opadły z powrotem. Wstała z podłogi i podeszła do stolika, gdzie stał telefon. Wykręciła numer pogotowia, opisała sytuację, podała adres. – Muszę znaleźć Piotrka – pomyślała. Pewnie znowu uciekł jak zobaczył, co się dzieje. Może to i lepiej, przynajmniej nie widzi tego, co zrobiłam. Wtedy do niej dotarło, że stało się to o czym od dawna myślała. Wyobrażała sobie tę sytuację i zdawała sprawę, jakie ona może mieć konsekwencje. Od dłuższego czasu wiedziała, była przekonana, że jest to jedyne wyjście, aby przerwać cierpienie matki, brata, i jej. Tak naprawdę nikt im nie chciał pomóc, ani policja ani sąd. W szkole nikt nie wiedział, co w domu się dzieje, matka zakazywała mówić i udawać, że żyją jak przeciętna rodzina. Msza w niedzielę o jedenastej, potem obiad z dwóch dań, spacer po parku. I tak dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Miesiąc za miesiącem. Dwa tygodnie spokoju i na nowo. Awantura, rzucanie talerzami, wyzwiska i to jej i brata żałosne błaganie: - Tatusiu, przestań, proszę cię, przestań. Wtedy jeszcze bardziej się wściekał, tak jakby ich słowa były jak zapalnik. Piotrek, jej młodszy brat, zaczynał płakać a gdy widziała, że ojciec zaczyna okładać matkę, krzyczała do niego aby biegł do sąsiadów i zadzwonił na policję. Zwykle tego nie robił, bo ze strachu wybiegał z mieszkania i nie widziała go przez kilka godzin. Wtedy szarpała ojca za ubranie starając się odciągnąć go od matki ale był silniejszy i nieraz upadała a wtedy matka zaczynała krzyczeć do niej aby uciekała. Podnosiła się z podłogi i widziała, jak na matkę spadają kolejne uderzenia – bił tym, co miał pod ręką – krzesłem, wazonem, kopał i okładał ją pięściami. Biegła od sąsiadów i pukała do drzwi. Gdy czasami ktoś otwierał stała tam jak winowajca złapany na gorącym uczynku. Czuła się tak upokorzona, było jej tak ogromnie wstyd, że nie wiedziała często, po co tam stoi. Gardło miała zaschnięte więc zdołała jedynie wykrztusić: - Proszę zadzwonić na policję. Raz poprosiła sąsiada o pomoc, aby poszedł z nią na górę i spróbował uspokoić ojca ale powiedział tylko, że on do kłótni rodzinnych się nie miesza. Przestała pytać czy sąsiedzi pomogą, prosiła tylko o telefon. Zanim policja przyjechała, ojciec zdołał opuścić mieszkanie, mijając ją na klatce schodowej bez słowa. Patrzyła za nim i życzyła mu śmierci. To było jej pragnienie. Tylko, że śmierć omijała go z daleka. To ona, Anna P., nastolatka, lat czternaście. Średni wzrost, brązowe włosy, szeroki uśmiech na twarzy. Prymuska, wzór dla innych, chluba szkoły. Wychowawca zawsze ją chwalił, mówił mamie, że nie ma po co przychodzić na wywiadówki ale gdy nie pojawiła się dwa razy po rząd, pytał, czemu jej nie było. Odpowiadała, że była w pracy. Tato nigdy nie chodził, nie interesowało go to. Uparcie powtarzał: - Nie dla mnie się uczysz. I dziwne, że im częściej to mówił, tym więcej czasu poświęcała na naukę. Chciała zasłużyć na jego pochwałę, chciała żeby był ze niej dumny. Tylko tyle. Powoli wchodziła na schody, ojciec nawet nie zamknął drzwi. Przyzwyczaiła się już do widoku pokoju, wszędzie szkło, poprzesuwane fotele. Pobojowisko. Nie mogła zrozumieć, że on jest tego przyczyną, że jej ojciec wciąż to robił. Na podłodze między meblościanką a stolikiem telewizyjnym leżała matka, skopana jak pies, nawet nie jęczała. Potargana bluzka, posiniaczona twarz. Gdyby nie te siniaki, pomyślałaby, że śpi. Uklękła przy niej i zaczęła płakać. Z bezsilności. Matka była nieprzytomna. Nie usłyszała, jak otworzyły się drzwi i że do pokoju ktoś wszedł. Wciąż klęczała na podłodze przy ciele matki. Usłyszała pytanie: - Ojciec jest? Przyjechała policja, dwóch mężczyzn w szarych mundurach rozglądało się po mieszkaniu. – Nie, nie ma – wychrypiała. – Muszę zadzwonić po pogotowie, mama jest nieprzytomna. Dopiero wtedy jeden z policjantów szybko podszedł do matki i zaczął nasłuchiwać, czy oddycha. Wstała i skierowała się w stronę telefonu ale ten drugi już ją ubiegł i słyszała jak mówi do słuchawki: - Ofiara przemocy domowej, kobieta, nieprzytomna. Jak przez mgłę widziała, gdy zabierali matkę do karetki. Jeden z poicjantów pytał o coś sąsiadów a drugi stał w pokoju i patrzył na nią. Zaczęła sprzątać pokój, zbierała powoli okruchy szkła z podłogi. – Wiesz, gdzie jest ojciec? – usłyszała. – Nie, wyszedł z domu po tym, jak.. Zwykle wychodzi, zanim wy przyjedziecie. – Jak wróci, niech się zgłosi na komendę. – Ile masz lat? – zapytał jeszcze policjant. – Czternaście – odpowiedziała. – Dasz sobie radę? – Tak, dam – odpowiedziała jak automat. Pojechali, została sama. Matkę wypisali ze szpitala po tygodniu. Pojechała po nią sama, ojciec siedział w domu jakby nigdy nic. Niewiele z nim rozmawiała, bo co mogłaby mu powiedzieć. Nawet obiadów im nie gotował. Powiedziała mu tylko, że ma iść na komendę. Poszedł ale nic mu nie zrobili. On dobrze wiedział, że jak matka nie poda go do sądu, to policja też nic nie zdziała. Bała się powrotu do domu ze szpitala, widziała i czuła jak matka trzęsie się ze strachu. Powiedziała jej, żeby oddała sprawę do sądu, że to się musi skończyć Zapewniła matkę, że będzie jej świadkiem, że wystąpi w sądzie przeciwko ojcu, wyeksmitują go i wtedy będzie jej łatwiej uzyskać rozwód. Matka potakiwała głową i cicho powiedziała, że tak zrobi jak tylko dojdzie do siebie. Pierwsze miejsce w międzyszkolnej olimpiadzie biologicznej otrzymuje Anna P. ze szkoły podstawowej numer pięć. Gratulujemy i zapraszamy po odbiór nagrody. Hura, hura! Zwyciężyła!. Pani od biologii też otrzymała dyplom z podziękowaniem za trud włożony w jej przygotowanie. Mama będzie dumna. Wbiegała po dwa stopnie, szybko, bo już chciała opowiedzieć o swym zwycięstwie. Ściskała dyplom w lewej ręce a w prawej nagrodę. Serce biło jej jak oszalałe, otworzyła drzwi i zaczęła wołać: - Mamo, mamo, wygrałam... Nagroda wyleciała jej z rąk, w pokoju stał ojciec i kopał matkę. Krzyknęła: - Zostaw ją! Zostaw ją ty draniu! Chwyciła stojące krzesło i z całej siły uderzyła ojca w plecy. Odwrócił się do niej a na jego twarzy zobaczyła ogromne zdumienie. Ruszył w jej kierunku, zabrała popielniczkę ze stołu i rzuciła w niego. Dostał w twarz. Wybiegła do przedpokoju, krzycząc: - Zabiję cię, zabiję cię! Wtedy ojciec wrócił do pokoju, wziął telewizor i rzucił nim w jej stronę. Widziała jak matka patrzy na nich z szeroko otwartymi oczami. Zamarła z przerażenia. Telewizor wylądował u jej stóp lecz się nie rozbił. Pękła tylko obudowa. Nigdy wcześniej ojciec nie zastosował przemocy wobec nich, dzieci. Nie bił ich, nie wyzywał. Odpychał ją z całej siły, gdy próbowała bronić matki. Teraz zobaczyła, że jego złość będzie skierowana też na nich. Musiała się bronić. Po prostu musiała. Ochłonęła nieco i wbiegła do kuchni. Chwyciła nóż, ten który już dawno sobie upatrzyła. Czekał na nią, czekał na tę chwilę. Słyszała jak ojciec przedostaje się przez leżący telewizor i idzie w jej kierunku. – Ty pierdolony bachorze – wycedził przez zęby – ja ci pokażę, gdzie twoje... - Boże, wybacz – wyszeptała. Anna P., lat czternaście. Wzorowa uczennica, nie sprawiająca problemów wychowawczych. Liczne nagrody w konkursach i olimpiadach. Przewodnicząca klasy. - Czy żałujesz tego, co zrobiłaś? - Nie wiem. Ja nie chciałam, naprawdę, ale gdy widziałam jak ojciec bije mamę i że nie mogę jej pomóc i gdy rzucił we mnie tym telewizorem, coś we mnie pękło. Chciałam, aby to się skończyło. Łzy popłynęły jej po twarzy jak potok, nie potrafiła ich zatrzymać. Usiadła z powrotem i nie słyszała, co mówi matka i kurator. Ojciec przeżył ale sąd nie pozwolił mu wrócić do ich domu. Nie odwiedziła go w szpitalu, nie chciała go widzieć. Tak naprawdę żałuje, że jest wciąż wśród żywych. On nie powinien istnieć, jest potworem. Nie kochał ich, tym bardziej mamy. Przychodził tylko i wszczynał awantury. Bez powodu. Nie wybaczy mu nigdy. Nigdy!