***
lato siadało na naszej skórze
cała plaża nakrapiana była biedronkami.
żył jeszcze freddie i niemen
i kasetowe radio.
tato, słyszałam
że chcą wprowadzić gruszkowe piwo
dla kobiet i obowiązek malowania rzęs.
nie zawracaj sobie głowy, powiedział
i dokończyliśmy budować w piasku
złotego volkswagena.
------------------------
ale on dosypywał już wtedy
prochu do moich nagrzanych
foremek. uczyłam się mrużyć oczy
podglądać przez palce
co się w co obróci.
po siedemnastej
świecie z ołowiu
są tu wciąż rzeczy którymi oplótł mi
kości łańcuch
macicznych pokoleń.
strach dominuje.
że wzór na tapecie w rozdeptane motyle
boże ratuj gdy okno
skrzypi cierpiącym wiatrem.
zgrzyt klucza w zamku –
już można żyć gotować i zgarniać ręką
obierki ziemniaków.
szyja, koniuszek nosa na czole
zapach ręce włosy ostre i podrażniony
mój policzek.
gówno wiecie feministki.
***
mogłaby pani
recytować wiersze
o krwinkach bawiących się w berka
w pociągu pędzącym
z zapasem hemoglobiny
tuff tuuuuuuf wysiadać
krzyczy erytrocyt w konduktorskiej czapce
ewakuacja tunelu
znowu przebiła nam sufit metalowa igła.
ona nic. mruczy tylko
jakie znowu wiersze, zacisnąć
i szarpie naskórek
wciągając do strzykawki
przerażonego konduktora