„To nie grzech”
mówiłaś mi mamo
złego diabli nie biorą
więc się staram
deptam jej codziennie aureolę
chcę wyczuć pod skórą grzech
to nie grzech
przeciągam linę
lecz
nie wiem z kim
zamykam ją pod kloszem
kiedy nie widzi - pod szklaneczką
nie mamo, nie palę
ja się spalam
czasem płonę
widzisz
odłamek zapałki
wpadł mi do oka
nie wyciągaj mamo
zaraz sam wypadnie
musi - tak w y p a d a
czy diabeł boi się dobra?
nie wiem
nie znam się
nie rozumiem
to spoza mojej branży
wiem
że trzeba spróbować
za to Ci mamo dziękuję
„Tam naprawdę coś jest”
tam naprawdę coś jest?
za drewnianą kapliczką
gdzie nigdy nie byłam
za tym zakrętem
z którego wracam
pomału
chociaż należy się spieszyć
tam rzeczywiście są twarze
jakby
wycięte z szarego papieru
zalęknione
jakby
z gazet
już ich nie czytam
ten lęk
bez wartości bez znaczenia
przed kapliczką jest kamień
jak podniosą - zrozumieją
tam naprawdę jest droga?
ach
wyboista? - to nic
tęskniłam za czuciem
nie musisz zniżać głosu
już nie śpię
„Zasypiamy”
zasypiamy
razem z miastem
z kamienicą
która krzyczy -
nie pamiętaj o przeszłości
zasypiamy
mimo wszystko
z tą ulicą
która prosi
zbyt zachłannie - by nie wracać
nie zatrzymuj się na schodach
nie pamiętaj twarzy ludzi
oni byli
przyszli
wyszli
szalik w sieni
jak nóż w wodzie
zostawiony nie przypadkiem
by się spalać z każdym płatkiem
żółtej róży
zasuszonej
za zasłoną
zasypiamy
z własnym cieniem
z drobinami martwej ciszy
która szepcze
by na nowo się urodzić
zasypiamy
mówiąc - kocham
czego nikt już nie usłyszy
co utonie
w wietrze lekkim - jak twój uśmiech
zatrzymany za firanką
zasuszony
za zasłoną
z każdym listem niewysłanym