Deklaracja dostępności
Standardy ochrony małoletnich
2010.10.23 - Spektakl PIF PAF

Kozienickie Centrum Kultury, Rekreacji i Sportu im. B. Klimczuka zaprasza na PIF PAF spektakl na motywach dramatu Witkacego "W małym dworku", który wystawiony zostanie w dniu 23 października 2010r. (sobota) o godz. 18.00 w sali widowiskowej Domu Kultury (al. 1 Maja 8, Kozienice).
    Występują: Daria Brudnias i Katarzyna Grajlich - studentki IV roku Akademii Teatralnej w Białymstoku - laureatki XI Międzynarodowego Festiwalu Zdarzenia im. Józefa Szajny w Tczewie.
      Wstęp wolny!!!
        Serdecznie zapraszamy!
PIF PAF to mała forma zrealizowana przez studentki IV roku Akademii Teatralnej w Białymstoku: kozieniczankę Darię Brudnias i Katarzynę Grajlich. Jest ona kompilacją luźnych wariacji opartych na głównym motywie dramatu Witkacego pt. ”W małym dworku” – śmierci matki. Świat kreowany przez dwie dziewczynki: Zosię i Amelkę oraz stwarzane przez nie postaci matki i ciotki Anety balansuje na pograniczu absurdalnego horroru i niewinnych zabaw podsycanych tęsknotą za zmarłą matką. Śmierć staje się nie tylko motorem wszystkich sformalizowanych działań dziewczynek, ale również potworną zabawą i sposobem na samotność. Absurd, forma, oniryczny świat manekinów, protez, sukni i porcelanowych lalek składa się na zgrabną, wywróconą na opak i skondensowaną wariacją na temat witkacowskiego dramatu. Autorki spektaklu Daria Brudnias i Katarzyna Grajlich z Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie, z wydziału sztuki lalkarskiej w Białymstoku za spektakl "Pif Paf" otrzymały I nagrodę w konkursie na najlepszych młodych twórców uczelni artystycznych XI Międzynarodowego Festiwalu Zdarzenia im. Józefa Szajny, który odbył się w dniach 3-5 września 2010r. w Tczewie.
Prasowy Serwis 5 Międzynarodowego Festiwalu Szkół Lalkarskich Białystok 2010 RECENZJA z dnia 23.06.2010r. Poniższa recenzja i zdjęcia pochodzą ze strony internetowej http://www.atb.edu.pl/festival2010/service/service2_p.html. Fot. Bogumił Gudalewski Pif-Paf Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku Międzynarodowy Festiwal Szkół Lalkarskich zaciekawi wszystkich, których interesuje warsztat lalkarski. Co oczywiste większość pokazywanych tu przedstawień to prace studentów – dyplomy, szkolne przedstawienia. Stąd znaczna koncetracja środków wyrazu, nacisk na precyzję wykonania i prezentację umiejętności wykonawców. Studenckie spektakle bywają esencją lalkarstwa – rzetelnej i twórczej pracy nad animowaną materią. Powyższe „mądre” uwagi odnoszą się również do Pif paf, spektaklu studentek trzeciego roku białostockiego Wydziału Sztuki Lalkarskiej, Katarzyny Grajlich i Darii Brudnias. Dziewczyny wzięły na warsztat "W małym dworku" Witkacego wycinając z oryginału wątek sióstr, Zosi i Amelki. Ale tekst jest tu tylko pretekstem, bo historia dziewczynek tęskniących za zmarłą matką jest opowiedziana głównie za pomocą formy. Pierwsze wrażenie jest takie, jakby litewska wystawa umieszczona w foyer (o której pisałam wczoraj) wtargnęła do wnętrza małej sali BTL-u. Nie chodzi tu o uderzające podobieństwo, ale klimat lalkarstwa rozkochanego w stylu retro. Na scenie stoi zielony kredensik, wisi okrągły zegar w drewnianej ramie i stare lalki-zabawki [dolls not puppets – biedny język polski, Panie Tłumaczu ;)]. Na środku siedzą dwie aktorki w dziewczęcych sukienkach. Opowieść o tęsknocie za zmarłą mamą i zabawami z nią, lęku przed straszną kuzynką Anetą i fascynacji umieraniem jest złożona z precyzyjnie skonstruowanych scen gry przedmiotem. Aneta to drewniana głowa bez twarzy, proteza nogi i fragmenty ciał aktorek w różnych układach i konfiguracjach, popis warszatowej sprawności i inwencji. Matka: biała suknia i trupia porcelanowa łapka. Kredens kryje flakonik z trucizną, a na półce, na której powinien znajdować się talerz z ciastkami – piszczele i perukę nieboszczki. Czarny humor. Bardzo to zgrabne i dobrze zagrane. Młode aktorki sprawnie się ruszają i mówią, odnajdują się w rygorze małych kroczków, scen w których ruchy wykonują symultanicznie i z niemalże cyrkową zręcznością przekazują sobie przedmioty. Zgrany duet! Aż szkoda, że spektakl obejrzała tak niewielka grupa widzów (mam nadzieję, że na drugim tego dnia sala była wypełniona po brzegi ). Gość festiwalowy czuje się jakby codzień była niedziela, towarzyszy mu teatralny błogostan i rozpasanie, a mijani na ulicach ludzie śpieszący się do pracy wyglądają, z jego punktu widzenia, egzotycznie. Ja dziś spieszę się tylko do teatru, za chwilę idę dalej. Czekajcie na relacje. Magda